niedziela, 5 maja 2013

Komunikat.

Hej ! Chciałabym przeprosić, że długo zwlekam z rozdziałami, ale właśnie dlatego tu teraz piszę.
Zacznijmy od początku.
Nie będzie mnie na razie na bloggerze. Nie wiem,jak długo,ale po prostu nie mam na razie czasu na blogi, gdyż ,bez obrazy,zapierdalam w tą i z powrotem w szkole. Ostatnie egzaminy,kartkówki,poprawki a tak się składa,że mam bardzo dużo przedmiotów i nie wyrabiam na zakrętach,byleby mieć dobrą średnią.
Napiszę, naprawdę ale jak już wszystko poprawię,a tych poprawek jest naprawdę wiele,więc dochodzi nauka tego wszystkiego. Chemia;fizyka;geografia;historia itd.
Tak więc nie pytajcie mnie pod komentarzami o nowe rozdziały. Ja WRÓCĘ, ale po prostu chcę ten jeden miesiąc do końca roku poświęcić na naukę i poprawienie moich pożałuj Boże ocen.
----
Co do komentarzy i czytelników. Dziękuję tym,którzy wytrwale są ze mną od prologu ,że systematycznie komentują. W rozdziale 4 cz.1 zauważyłam komentarzy 15, a ile mam obserwatorów ? 41. Jaki jest sens obserwować bloga,jeżeli nie zostawiacie po sobie śladu ? Naprawdę każdy komentarz motywuje mnie do działania,a zważając na wasz rekord ( 29 komentarzy pod rozdziałem 2) jestem pewna,że każdego dopadł leń i sobie odpuściliście. Rozumiem,macie swoje życie,obowiązki , szkołę, ale 41 obserwatorów,a komentuje 15 ? Sama nie wiem.
---
Tak więc wybaczcie mi i zrozumcie moją decyzję, ale po tych poprawkach wróę tu szczęśliwa z głową pełną świeżych pomysłów,możecie być tego pewni w 100 %.
--.
PS.
Pytacie czemu tak rzadko dodaję rozdziały. To jest całkiem zabawna historia xD
Chciałabym,aby każdy przeczytał i w miarę możliwości skomentował,dlatego czekam na większą ilość komentarzy, proste ;)
Ogłoszenie arafialne.
Otóż, robię to 1 raz i uległam, ponieważ moja bliska przyjaciółka poprosiła mnie bym zareklamowała jej 1 bloga na blogspot.

Link do bloga : http://zakochana-wampirzyca.blogspot.com/
Historia oparta na podstawie 'Pamiętniki Wampirów'. Lecz zmieniona. Bohaterowie są tacy sami,poza Eleną,która umarła i nie występuje tam także jej rodzina.
Pojawił się rozdział 1 i ja w imieniu jej też liczę,że zaobserwujecie i zostawicie komentarz,ponieważ ta historia zapowiada się naprawdę obiecująco, chociażby z faktu,że kocham TVD :)

Pozdrawiam,moi kochani i życzę trzeźwych głów w pisaniu , a także jeżeli ktoś ma taką samą sytuację jak ja i musi zaginać by poprawiać ♥

wtorek, 23 kwietnia 2013

Chapter 4 " Wspólna noc w psychiatryku cz.1"

Hej :) Chciałabym na wstępie przeprosić za to, że długo nie dodawałam rozdziału , ale tak bardzo go wymęczyłam,że aż szok . No, ale jest i mam nadzieję , że przypadnie wam do gustu.x
Zdarzają się takie sytuację, że w niektórych blogach mogłam nie komentować systematycznie,lecz jestem ostatnio dosyć zabiegana i chciałabym żebyście zrozumieli :c
Ale mam najlepszych czytelników na świecie, więc myślę, że rozumiecie i że komentujecie szzerze , bo czasem mam przeczucie, że bierzecie mnie na litość O.o Nie uważam,żeby ten rozdział wyszedł mi jakoś specjalnie fajnie,żadnego zaskoku nie ma ;)
xxxxx
Mam dla was zaproszenie >.< na mojego bloga zainspirowanego serialem Pretty Little Liars z połączeniem One Direction :) Pojawił się pierwszy rozdział,więc gorąco zachęcam do obserwowania i skomentowania <3
Wszelkie pytania dotyczące bohaterów,rozdziałów etc. zadawajcie mi tu : na moim Asku .
 Hope You Like it.x
 ~*~
To takie miłe...wręcz urocze. Pozostaje mi cieszyć się z tego, że mój kuzyn jest aż tak dobroduszny i ma wielkie serce. Cóż... to mogłoby wyglądać jakbym wręcz żebrała o to uwolnienie stąd. Lecz ja wcale nie byłam chora psychicznie bądź też niezrównoważona. Nigdy w życiu. Fakt,przeżywałam pewne "załamanie"z powodu śmierci moich bliskich , lecz przeszło. Trzymali mnie tu naprawdę dosyć długo, to miejsce przyprawia o ciarki.
Szłam korytarzem prosto do wyjścia, dołączyć do pozostałych na zewnątrz. Piękna pogoda, więc warunkowo pozwalali nam wyjść i się dotlenić. Oczywiście, nie obeszło się bez nadzoru dwóch ochroniarzy.
Odgarnęłam przeszkadzające mi kosmyki brązowych włosów do tyłu i podążałam przed siebie. Wtem poczułam delikatne szarpnięcie za ramię, przestraszona faktem,że to jakaś pielęgniarka chce wstrzyknąć mi w skórę kolejną dawkę leków zawartych w strzykawce ,odwróciłam się i agresywnie zepchnęłam kobietę na podłogę. Zakryłam usta dłonią, gdy spostrzegłam się, że to moja najlepsza koleżanka, która się tu znajdowała. Jedyna normalna - Abby.
- O Jezu, bardzo cię przepraszam..naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło - pomogłam jej się podnieść.
Dziewczyna z fioletowymi wyblakłymi włosami potarła swoje ramiona.
- Ty to wiesz jak się przywitać,Britt - uśmiechnęła się w zamian za twarde powitanie.
Roześmiałam się.
- Tak,przepraszam jak już mówiłam.
 Abby złapała mnie pod rękę.
- Wychodzisz się przewietrzyć ?
Westchnęłam i zmrużyłam oczy po otworzeniu drzwi, ponieważ widok promieni słonecznych był dzisiaj wręcz uprzykrzający się.
- Zmierzam na zewnątrz,więc raczej tak - popukałam się w czoło i uśmiechnęłam serdecznie w kierunku koleżanki - logika,Abby.
- Niezłe dupy do ciebie dzisiaj przyszły.
Poszerzyły mi się źrenice.
- Co ?
Nastolatka zawsze miała pociąg do płci przeciwnej i  każdy chłopak, który wejdzie przez drzwi zakładu psychiatrycznego zostanie poinformowany przez nią o "skali wyglądu Abby". Otóż, ta skala polega na tym, że dziewczyna chodzi do każdego chłopaka i wytyka mu na ile według niej jest przystojny i co powinien zmienić. Gada jak najęta, więc każdy chłopak uważa ją za świruskę.
- No Harry i Niall z zespołu One Direction - powtórzyła mój wcześniejszy gest pukania się w głowę i uśmiechnięcia się - logika,Brittany.
Pokazałam jej język, byłam dosyć zniesmaczona tym, że ktoś mówi o moim kuzynie "niezła dupa".
- Tego blondynka to bym schrupała - koleżanka symbolicznie oblizała usta , wybuchają gromkim śmiechem.
Usiadłyśmy na ławeczce pod drzewem.
- Ten blondynek to mój kuzyn - przybrałam zniekształcony wyraz twarzy.
Szturchnęła mnie w ramię.
- Oj,już nie rób takiej miny jakbyś zjadła maliny!
Uniosłam brew, która zaczęła drgać.
- A nie raczej cytryny ?
Machnęła lekceważąco ręką.
- Zbyt oklepane.
Jakby w tym samym czasie założyłyśmy nogi na nogi.
 - Ten brunet też niezły...
Prychnęłam z niedowierzaniem.
- Daj spokój, to kompletny palant.
Odwróciła się w moją stronę bardziej i zaczęła mi piszczeć na cały głos.
- O mój Boże, ale ty na niego lecisz !
- Nie podoba mi się on. - zaprzeczyłam naburmuszona faktem, że Abby posądza mnie o zauroczenie się takim chłopakiem - To zwykły podrywacz.
- Niech wie, że ty nie jesteś łatwa.
Przybiłam jej piątkę.
- No a jak !
Spojrzałam w jej piwne oczy pomieszane z zielonym,który migał w promieniach słonecznych i złapałam wdech.
- Głupio mi o to pytać...ale zdecydowałaś się na operację ?
Spuściła wzrok.
- Nie - rzuciła, a we mnie wstąpił jakiś nagły gniew.
Chwyciłam ją za ramiona i potrząsałam, próbując przemówić jej do rozumu.
- Musisz ! Zostało ci zaledwie pięć miesięcy życia, co ty sobie wyobrażasz ?!
Uśmiechnęła się blado, co podziałało na mnie jak płachta na byka.
- Wolę umrzeć, niż dalej przeżywać te katusze,jakie są tutaj.
Ochroniarze przy wejściu zauważyli, że nadal nią potrząsam i krzyczę, by się zastanowiła. Szybko podbiegli i wyciągnęli siłą z ławki.
- Co to ma być ?! - awanturowałam się - Co znowu zrobiłam ?
- Dziewczyno, nie atakuj innych ! Jesteś niezrównoważona psychicznie.
Kopałam ich , a nawet okładałam pięściami,aby tylko mnie zostawili. Oczy wszystkich jak jeden mąż skierowały się na mnie.
- Puścicie wy mnie w końcu ?! Ja z nią tylko rozmawiałam - tłumaczyłam jak najęta.
Ochroniarz z czarnymi włosami i porządnym umięśnieniem gestem ręki przywołał pielęgniarkę, która już niosła ze sobą strzykawkę.
Przybliżyła się do mnie i już przystawiła przedmiot do mojego ramienia.
- Nie,nie - prosiłam gorączkowo , a mój szept z prędkością wiatru umykał gdzieś dalej.
Za późno. Po paru próbach kopania,gryzienia i bicia zasłabłam i wnieśli mnie z powrotem do środka.
A Abby ? Nie zrobiła nic, żeby mi pomóc.
 ~Perspektywa  Harry'ego ~
Siedziałem na rogu skórzanej kanapy pilotem zmieniając kanały w telewizorze. Nudne programy przewijały się wręcz w nieskończoność. Chwyciłem miskę z chipsami Liam'a i w końcu zdecydowałem się na stację muzyczną. Pokazywali standardowe rzeczy, a tu nagle nasz nowy singiel One Way Or Another. Słyszałem go wszędzie, gdybym siebie nie lubił narzekałbym na to, że ta piosenka jest wręcz jak zaraza. Roznosi się wszędzie i każdy ją nuci, nawet antyfanom wpada w ucho.
Usłyszałem kichnięcie i z uśmiechem odwróciłem się do postaci leżącej obok na kanapie.
- Jak się spało ?
 -Głośniej to się tego telewizora nie dało ? - Charlie przetarła oczy z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.
Chwyciłem pilot i podgłośniłem.
- Dało się, widzisz ?
Wyrwała mi z ręki rzecz, wyłączając elektroniczne urządzenie.
- Idiota - burknęła pod nosem .
- W takim razie wyskakuj spod niebieskiego kocyka Louisa, bo to on cię pod niego przyodział  - skrzyżowałem ramiona.
Blondynka wstała i rzuciła nim we mnie.
- Wiesz co mnie wkurza ? - zagadnąłem patrząc w jej błękitne oczy.
- Co ?
Westchnąłem ciężko.
- Ta twoja przyjaciółka to nawet telefonu nie ma, jak ja mam jej wysyłać mms z moimi słodkimi zdjęciami z podpisami ' Hej, bejbi. Pamiętasz mnie ? To ja, Harry twoje kochanie"  - wyżaliłem się dziewczynie, która zerkała na mnie z niedowierzaniem.
- Po pierwsze, zabrali jej telefon, po drugie "twoje kochanie " ?, po trzecie ne byłaby taka głupia by odebrać od ciebie jakiegokolwiek mms.
Zmarszczyłem brwi.
- Wredna jesteś. Dlaczego Niall powiedział, że cię lubi ? Zastanawiam się nad tym usilnie.
Nastolatka natychmiast ożywiła się i praktycznie rzuciła mi się na szyję, chcąc mnie przydusić.
- Mówił coś o mnie ? Lubi mnie ?
Wywróciłem oczami.
- Sama się go zapytaj.
Westchnęła lekceważąco.
- Jesteś beznadziejny.
Włączyłem z powrotem telewizor, nie odrywając od niego wzroku.
- A ty złośliwa. Jeden na jeden.
Na dół zszedł Louis, który rozwścieczony zabrał mi swój kocyk z rąk.
- Miała spać na nim Charls,nie ty ! - warknął, głaszcząc milutki przedmiot.
Charlie uspokoiła go gestem ręki.
- W porządku,Louis.
Z niepokojem obserwowałem przyjaciela, który odkąd Charlie pojawiła się w naszym domu stał się wręcz przewrażliwiony na punkcie jej pobytu. Pilnował by było jej ciepło, dostała to czego chce.
Od przeraźliwego krzyku Lou, na dół zbiegła pozostała trójka chłopaków. Zayn, ze szczoteczką w ustach, Liam z nożem oraz Niall z czepkiem na głowie.
Zmarszczyłem brwi, a dwójka przyjaciół wybuchnęła śmiechem.
- Liam,skąd masz nóż ?!
Szatyn popatrzył na mnie i lekko pogładził palcem błyszczący sztuciec. Zastanawiał się przez chwilę.
- StrugammojąfigurkędlaDanielle. - wymruczał na tyle,że nie dało się zrozumieć.
Gdy Charlie spojrzała na niego pytającym wzrokiem, odpuścił.
- Strugam moją figurkę dla Danielle, jasne ?
Zayn prychnął.
- A mówią,że ja jestem próżny.
- No, a ty .... siostro..co masz na sobie ? - Louis ze śmiechem w głosie ledwo co wydukał te słowa w kierunku Nialla.
Blondyn jeszcze bardziej poprawił czepek w kwiatki.
- Ćwiczę pływanie synchroniczne.
Widząc, że skierowane są na niego wszystkie pary oczu , zaczął literować.
- S Y N C H R O N I C Z N E.
~Perspektywa Brittany~
Siedziałam skulona na łóżku i z przerażeniem patrzyłam na cztery ściany wokół mnie. Jakbym była jakimś psem zamkniętym w brudnym schronisku. Akcja działa się przed moim nosem, tylko w moim pomieszczeniu było cicho i spokojnie, bo nikt nie zwracał uwagi.
*muzyka*
Ogarniała mnie wściekłość, targały negatywne emocje. Uważałam Abby za osobę lojalną, która pomoże innym, a ona tak po prostu stała i bez słowa gapiła się jak ogłupiają mnie kolejnymi lekami,targają i wynoszą do środka.
Nie pomogła mi nic a nic, nawet nie drgnęła. Do głowy wleciała mi jeszcze jedna ciekawska myśl.
Ile razy Niall powtarzał mi, że mnie stąd wyciągnie ? Założę się o milion funtów, że nawet nie obmyśla planu tylko chodzi na te jego imprezy, flirtuje z dziewczynami i wygłupia się z kolegami. Na nikogo nie mogę już liczyć, a Abby jest eksponatem numer jeden na dowód, że się nie mylę.
I nagle jak znikąd przede mną wyrosła wspominana dziewczyna.
- Britt, dobrze się już czujesz ?
Od niechcenia spojrzałam w górę.
- Będę się czuła lepiej, kiedy opuścisz to pomieszczenie.
Przykucnęła obok mnie. Nienawidziłam tego, czułam się wtedy jak poszkodowana lub jak dziecko.
- Nie rozumiem powodu, przez który się na mnie wściekasz.
- Nie rozumiesz ?! Nie pogrążaj się !
Westchnęła i wywróciła oczami.
- No właśnie nie rozumiem.
Podniosłam się z łóżka, i kiedy nikt nie patrzył , chwyciłam dziewczynę za kołnierzyk i przycisnęłam do chłodnej ściany, zakrywając jej usta dłonią by nie wydawała z siebie żadnych dźwięków.
- Sądziłam,że rozumiemy się dobrze. Okazało się, że nie kiwnęłaś nawet palcem,by mi pomóc i zaprzeczyć , że nie chciałam zrobić ci nic złego - syczałam, a w jej oczach wyczytałam lekkie przerażenie, jakbym naprawdę była niebezpieczna - A teraz zjeżdżaj i nie przychodź więcej.
Jak zahipnotyzowana , natychmiast wyszła z mojego miejsca "wypoczynku".
~*~
Godzina dwudziesta trzecia. Każdy spał, a ja leżąc na niewygodnym łóżku,nawet oka nie zmrużyłam. Pewne było to, że nie dane było mi dziś spać.
W budynku panowała rozległa ciemność, paliła się jedynie malutka lampka , która nie dawała wiele światła.
Westchnęłam ciężko. Nie lubiłam patrzeć na to miejsce w mroku. Głosiła legenda, że duchy zmarłych pacjentów nawiedzają psychiatryk tak upiorny jak one same, w celu zemsty na każdym,kto się tu znajduje. Zjawy pojawiają się o północy. Dokładnie za godzinę... Wolałabym spać niż widzieć to całe widowisko.
Wyszłam spod kołdry i usiadłam  na niej,napierając plecami o chłodną kafelkową ścianę w kolorze oziębłej szarości.
Nagle poczułam czyjeś kroki. O tak, coś niewątpliwie właśnie poruszało się w pobliżu moich krat. Drgnęłam. Sto procent pewności,że to nie personel, gdyż każdy zszedł się do domu i raczej nie chcieliby wrócić o takiej godzinie do tak upiornego miejsca i to nocą.
Kolejne kroki. Stawiane z coraz większą finezją. Poczułam jak gęsia skórka oplata całe moje ciało i zastygłam w bezruchu. Na szczęście obok mojego łóżka leżała jakaś nie działająca lampka.
Podeszłam do krat i przystawiłam do nich twarz na pewną odległość. Ktoś wyjmował z kieszeni brzęczący klucz. Odsunęłam się, znikając z zasięgu wzroku tajemniczej osoby i czekałam na kolejny ruch. Klucz w m o i c h kratach przekręcił się i osobnik wszedł do środka. Nie myśląc długo, wyskoczyłam na niego i już uniosłam rękę z lampą w górę. W tym momencie zapalił swoją podręczną mini latarkę i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co ty tu robisz ?! - szepnęłam - Mogłam cię zabić !
Przejechał wzrokiem po przedmiocie , który trzymałam w ręku i zmarszczył brwi.
- Różową lampką z futerkiem,Brit ?
Zamknął drzwiczki i usiadł razem ze mną na łóżku.
- A wracając do twojego pytania...to dzisiaj nie zaśniesz sama. Zostaję z tobą.
Poszerzyły mi się źrenice.
- Że niby co ?
- Spędzimy razem noc w tym psychiatryku . Nudzi mi się w domu, a poza tym chciałem ci o sobie przypomnieć - odparł zadowolony ze swojego czynu.
Ja jednak nie ustępowałam w pytaniach.
- Skąd wziąłeś klucz i jak się tu dostałeś ? Wszystko jest pozamykane na cztery spusty. - moja brew powędrowała do góry wyczekując odpowiedzi.
- Ma się swoje sposoby - iskierka w jego ślicznej tęczówce błysnęła, a twarz rozświetlił tajemniczy uśmiech.
Swoją drogą jest to chłopak przystojny i pozostało się cieszyć, że z nim tu przebywam.
 - Cieszę się, że tu jesteś... Zayn ? - zapytałam z rozbawieniem próbując przypomnieć sobie jego imię.
Pokiwał głową.
- Tak,Zayn Malik. - poczułam jego dłoń na swojej. W tych ciemnościach był niezwykle intrygujący - Też się cieszę, że poznamy się bliżej.
Rozmowy schodziły nam na tyle szybko, że zapomniałam w jakim miejscu nawet jesteśmy . Czułam,że muszę coś zrobić. Z przerażeniem skierowałam swój wzrok na piosenkarza.
- Masz może telefon ?
Wyjął z kieszeni czarnych rurek iPhona, ze zdziwieniem przyglądając się mojej bladej twarzy.
- O Jezu..jest dwudziesta czwarta !
Podniósł brew.
- No tak.. i co w związku z tym ?
- Jak to co ? Nie słyszałeś legendy o duchach zmarłych pacjentów ? - czułam jak moje dłonie zaczynają drgać i rozejrzałam się z przerażeniem wokół siebie.
Zaśmiał się cicho.
- Britt, robią to by straszyć. Duchy nawiedzające ten psychiatryk nie istnieją.
- Tak się zawsze mówi!
Wstał i pociągnął mnie ze sobą, wychodząc poza kraty.
- Widzisz ? Mogę skakać,biegać, a nie natknę się na jakąś paranormalną istotę- zapewnił i nie puszczając mojej dłoni,oznajmił: - W nagrodę przejdziemy się po budynku.
- W nagrodę ?! Człowieku , tyś ześwirował !! - zaczęłam krzyczeć,lecz najwidoczniej za głośno, bo położył mi palec na ustach i zaczął uciszać.
Uśmiechnął się i zaczęliśmy wyprawę.
~*~
Jest tragicznie krótki, ponieważ jak tytuł wskazuje to pierwsza część,czyli takie wprowadzenie :) Wybaczcie.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Informacja o blogu :)

Zacznijmy od początku..jestem jakaś stuknięta xD Dobrze czytacie, stuknięta. Nie lubię nudy i ten blog oraz ierwszy  , a nawet ten trzeci, do którego dałam link w notce poniżej już mi nie wystarczają więc założyłam czwarty. Spokojnie , będę je prowadzić, zawiesiłam tylko pierwszego bo na niego potrzebowałam naprawdę weny. Na trzeciego o Lou, jeszcze nie piszę bo czekam na szablon bo na razie jak mi nie pasuje to źle mi się piszę, no cóż tak mam ;)
Ten blog , też właśnie myślę nad 4 rozdziałem a co do tego czwartego bloga , to jest on insirowany serialem Pretty Little Liars i wszystko macie dokładnie w fabule.
Zachęcam,żebyście obserwowali, bo kiedy pojawi się 1 rozdział nie będę musiała pisać informacji, by wam przypomnieć więc tak będzie wygodniej :)
Aby polecieć do bloga, kliknij TUTAJ .
No... to mam nadzieję,że nie uważacie mnie za jakąś no wiecie <xD> i , że jakoś przebrniecie ze mną przez te blogi. Ja naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że dużo czytania , lecz zakładam go żeby i mi i wam się nie nudziło :3
Dziękuję wszystkim moim stałym czytelniczkom i na razie co mogę zrobić to zachęcić was do obserwowania oraz zapoznania się z postaciami i fabułą.
Pozdrawiam ♥♥

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Informacja-trzeci blog ! ;*

Jak sam tytuł mówi : Mam Informację o TRZECIM blogu,który założyłam wczoraj. Pojawiła się fabuła,prolog i postaci :)
To opowiadanie będzie o Lou, chciałabym znać wasze opinię na temat tego jak się zapowiada ten prolog,fabuła i bohaterowie,bo to wiele znaczy :)
Będę wdzięczna za każdy komentarz <3
|Link do bloga |
    KLIK ;*

wtorek, 2 kwietnia 2013

Chapter 3 "Kłopoty zostają w rodzinie"

 Hej muffins :) Na wstępie chciałabym tylko powiedzieć,że jak już zauważyłyście w fabule pod punktem 'gatunek' znajduje się dramat i komedia romantyczna. Otóż, ta komedia będzie, tylko zrozumcie że teraz piszę tak niemiłosiernie ciężko i trochę tak by się mogło wydawać,że to opowiadanie jest aż zamulone, ale w początkowych rozdziałach będzie się musiała wyjaśnić przecież sprawa wyjścia z psychiatryka etc. Więc jeżeli przebrniecie przez te smutaski razem ze mną < bo ja też wolę pisać śmieszne scenki> to naprawdę będę bardzo wdzięczna. Wasze opinie też wiele dla mnie znaczą, nie spodziewałam się, że taki temat komuś się spodoba. Jestem otwarta na krytykę,więc jeśli coś wam się nie podoba piszcie otwarcie :).Te rozdziały będą krótsze,bo po prostu nie umiem pisać takich długich smutnych.. . A i dziękuję, za to że polubiłyście główną bohaterkę, za te wszystkie pochwały z waszej strony... lepszych czytelników sobie wymarzyć nie mogłam ;*
~*~
Obudziłam się. Tak,pobudka z takim cholernym bólem głowy. Pościeliłam swoje łóżko i usiadłam na nim zastanawiając się nad tym co wczoraj zobaczyłam. Jedno wspomnienie,potwierdzające, że rzeczywiście znam Charlotte-zaliczone. Spojrzałam jeszcze raz na przedmiot i bardzo kusiło mnie, by znów wziąć go do ręki, otworzyć i poczuć ten skądś znajomy zapach. Chciałam jeszcze sprawdzić wiarygodność tego blondynka, a teraz przecież nie jest pora spania,tylko bardzo wczesny poranek.
Sięgnęłam po album i otworzyłam go na następnej stronie. Fotografia moja z koszykiem pełnym ziemniaków, co mnie nieco zdziwiło. Wpatrywałam się usilnie w tą fotografię,sięgając pamięcią do wydarzeń sprzed paru lat.
~*~
- Wiesz, mogłabyś się pośpieszyć bardziej - poganiał mnie Niall biegnąc przez uprawne pola, a ja zmęczona wlokłam się za nim. Skąd u tego chłopaka tyle energii?
- Mogłabym, ale po co skoro nawet nie wiem po co mnie tu prowadzisz ?
- Zobaczysz. To będzie warte tego pośpiechu. - oznajmił dumnie i pociągnął mnie za rękę.
Mijaliśmy rolników, którzy mieli swoje kawałki ziem uprawnych i sadząc warzywa oraz rośliny przyglądali się z uradowaniem dwójce biegnących za rękę piętnastolatków.
- Kolejne zakochanie dzieci,popatrz - pewna staruszka szturchnęła swojego męża w bok, na skutek czego przytrzymał motykę i zawiesił na nas wzrok.
- My nie jesteśmy parą - zaprzeczyłam szybko, biegnąc dalej za Niallem,który niczym się nie przejmował.
Mój kuzyn był , jest i zapewne będzie beztroskim człowiekiem,który żyje w swoim własnym,odizolowanym marzeniami świecie.
- Okej, a teraz Brittany,zamknij oczy - poinstruował.
Roześmiałam się podekscytowana tym co zaraz zobaczę i ogólnie też ekscytacją w głosie blondyna.
Zakryłam dłonią duże brązowe oczy , starając się siłą nie zaglądać przez palce.
Niall zaszedł mnie od tyłu,popchnął trochę w przód i ustał obok.
- Dobrze,możesz już otworzyć oczy.
Z wielkim uśmiechem na ustach odsłoniłam ciemności by spojrzeć na to co przede mną, ale uśmiech znikł , gdy niczego przed sobą nie widziałam. Kolejne pole uprawne.
- Mijaliśmy takie. Całą drogę - zaznaczyłam patrząc na chłopca zirytowana, a on oburzył się.
Chwycił mały koszyczek stojący na ziemi przy burakach i uniósł symbolicznie w górę.
- No, nie widzisz tego ?!
Zmrużyłam oczy, ponieważ trzymał je pod słońce.
- Co to niby jest?
- ZIEMNIAKI ! - zaczął się awanturować nad tym,że nie mam pojęcia o symbolice ziemniaków i o ich historycznym znaczeniu.
- Nie wiedziałam, że ziemniaki mają historię- ruszyłam w przód i ustałam nad strugą, której woda lśniła w migoczącym słońcu dając jej i kwitnącym wokół roślinom magiczny blask. Słońce powoli zachodziło,więc na niebie pojawiały się stopniowo lekko różowe plamki.
Niall przybliżył się i chwycił moja twarz w dłonie.
- Ach,gdyby nie rodzina..-zaśpiewał, a ja z uśmiechem go dźgnęłam.
Zawsze żartowaliśmy, że gdybyśmy nie byli rodziną zostalibyśmy parą,bo dobrze się dogadujemy.
Ułożył dłonie na moich barkach i popchnął tak, że wpadłam do wody. Po paru szybkich sekundach wynurzyłam głowę.
- Niall, idioto ! Wskakuj tu to dopiero będziemy walczyć na serio ! - grzmiałam dotykając palcami całe mokre włosy i ubrania.
Chłopak stał i zwijał się ze śmiechu , ale gdy już się opanował wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Oj,dobrze już chodź. Pomogę ci.
Chwyciłam bladą dłoń i wciągnęłam zaskoczonego Horana do siebie. Sama złapałam się za jakąś zwisającą gałąź i wyszłam.
Usiadłam nad strugą i patrzyłam z rozbawieniem na kuzyna. Wściekły wyszedł na ląd i przysiadł obok.
- Jesteś podła.
- Ty zacząłeś - usprawiedliwiałam się pokazując na niego palcem. - A poza tym znam twoje mroczne sekrety,więc zemsta będzie słodka.
- A to niby nie była zemsta ?!
Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie znasz - oznajmił zwycięsko i dumnie wypiął pierś.
Okręciłam wokół palca kosmyk aksamitnych włosów,by wyglądać jeszcze bardziej niewinnie.
- Ach tak ? Czyli , że już nie masz tego ołtarzyku Justina Biebera w tajemnej skrytce za łóżkiem ?
Zdębiał.
- Nie ośmielisz się...
- Ośmielę - wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer Grega- starszego brata Nialla. - Mogę zadzwonić lub też powiedzieć mu osobiście, jeżeli jeszcze jeden raz walniesz mi taki numer - pokazałam mu język.
Wziął wdech i blokując mój telefon,odłożył go z powrotem.
- Możemy porozmawiać ?- zapytał nieśmiało spuszczając głowę w dół.
- No przecież właśnie teraz rozmawiamy.
- Ale o..problemach sercowych - podrapał się po karku,by ukryć odczucie zażenowania.
- O.. no słucham cię. Doktor Cobain w sprawach sercowych zawsze wysłucha - rzuciłam z gotowością.
Zastanowił się przez moment.
- Zakochałem się w mojej sąsiadce.
Szturchnęłam go.
- No błagam,jakie to banalne !
Sparaliżował mnie wzrokiem,więc gestem ręki udałam,że zamykam buzię na kłódkę.
- Ma na imię Olivia i jest dwa lata starsza.
- Dalej.
- Kiedy próbuję do niej zagadać lub pomóc to odwraca się i burczy coś pod nosem. Nie wiem co mam robić, boję się że jestem dla niej dzieciakiem i mnie nie lubi.
- Wielkie mi co, ty masz piętnaście lat, ona siedemnaście. Wielka mi różnica - prychnęłam.
- No teoretycznie tak,ale...
Przerwałam mu.
- Znam Olivię Moss, mogę się tam z tobą jutro wybrać i jakoś lepiej się poznacie. Co ty na to ?
Przytulił mnie na tyle mocno,że zabrakło mi tchu.
- Dziękuję, pani doktor. Jesteś najlepsza.
 ~*~
Uśmiechnęłam się. Nie okłamał mnie, naprawdę jesteśmy rodziną. Cudowne uczucie mieć ten promyczek nadziei na to, że ktoś jeszcze ci został. I że wciąż o tobie pamięta.
~Perspektywa Charlotte~
Dobudziło mnie szturchanie za ręce . Podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Wczoraj nad rozmyślaniem zasnęłam przy stole. Zdołował mnie widok matki, która zdradza ojca przebywającego nadal w Arizonie.
Okazało się, że potrząsał mną nikt inny jak dziadek. Ocknęłam się i szybko spojrzałam w kierunku staruszka.
Okazało się, że dłoń miałam w resztkach wczorajszej herbaty, przy której zasnęłam. Szybko wyjęłam dłoń i chwyciłam ścierkę. Dziadek przyglądał mi się zdumiony.
- Czy coś nie tak ?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
- Nie,nic się nie dzieje - skłamałam - Po prostu miałam ciężki dzień i nawet nie wiedziałam kiedy moje ręce zaczęły pachnieć - powąchałam dłonie,które wynurzyłam z herbaty - Zieloną herbatą z cytryną.
Zmarszczył brwi i chwycił kapelusz,nakładając go sobie na głowę tak jak beżową kurtkę.
- Wychodzę na spacer, mama jest na górze więc nie będziesz sama - uśmiechnął się i wyszedł się dotleniać.
Jestem  z mamą, hura. Z trudem spojrzę jej w oczy nie widząc ponownie tamtej sytuacji.
Ciekawi mnie ,czy kiedy ja i dziadek spaliśmy,ten jej kochaś ukradkiem wyszedł z domu, a matka jak gdyby nigdy nic wróciła na górę.
Rzygać mi się chciało, no bo co jej nie wystarczało w tacie ? Był biznesmenem i prowadził zakład ten w Arizonie, ułożony, kulturalny,z dobrym sercem, wysportowany,uprzejmy i zawsze pomocny. Na rocznicę ślubu zabrał mamę do Rzymu, gdyż wiedział iż ona zawsze chciała zwiedzić to miasto.
Jeśli chodzi o moją mamę, to była dosyć zaborcza. Zawsze musiała mieć ostatnie słowo, zarządzała wszystkim , oceniała ludzi głównie na podstawie wyglądu i ubierała się tylko w najdroższych sklepach. Cieszyłam się, że wdałam się w ojca.
Gdy siedziałam zamyślona przy stole, na dół zeszła uśmiechnięta mama.
Podeszła do blatu kuchennego i zaczęła robić jajecznicę. Podążyłam w jej ślady i też oparłam się o blat,próbując podstępem zmusić ją do ujawnienia prawdy wczorajszej nocy.
- Jakaś przemęczona jesteś..nie spałaś wczoraj w nocy ? - zapytałam, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Spałam, a czemu sądzisz że nie ?
- No nie wiem, może dlatego,że słyszałam wczoraj jakieś dziwne odgłosy i nie mogłam spać. Nie mów, że puszczałaś z komórki odgłosy natury lub oglądałaś Animal Planet - podniosłam do góry brew, a ona zagryzając na moment wargi obróciła się do mnie.
- Zdawało ci się kochanie - podrapała mnie w okolicach ucha, natychmiast zabrałam jej rękę. Brzydziłam się jej dotyku.
- Nie jestem psem - rzuciłam chłodno - Raczej nie zdawało mi się. Mój słuch jeszcze nie zdążył szwankować.
Założyła ręce na klatce piersiowej.
- Coś mi sugerujesz? - zapytała podejrzliwie .
- Może - odparłam lakonicznie patrząc jej nieubłaganie prosto w oczy.
- Nie mam czasu na takie farmazony. Zmieńmy temat. - zarządziła, a we mnie aż wrzało - Odwiedzałaś Brittany ? Jak się czuje ?
- Dobrze - odpowiedziałam przelotnie .
Zmierzyła mnie dziwnym spojrzeniem.
- Wszystko dobrze ? Jakaś oschła jesteś, i nie podoba mi się to Charlotte. - w ostatnim zdaniu przybrała surowszy i bardziej zdecydowany ton głosu.
- Pytanie czy z tobą dobrze..-burknęłam, a ona z hukiem odłożyła talerz leżący obok.
- Ja wiem,że sobie ubzdurałaś byle jakie problemy i masz jeszcze jakieś wątpliwości w stosunku do mnie,ale daruj sobie bo to nie przejdzie !
Zdenerwowała mnie na tyle mocno,że nawet nie wiedziałam,kiedy zaczęłam się wydzierać.
- Nie ubzdurałam sobie niczego,ja naprawdę mam problemy !
- To nie ty zarabiasz na dom, to nie ty kupujesz ubrania, nie opłacasz rachunków !
- No masz rację, tata to robi ! - wygarnęłam, a ona na moment zastygła w oburzeniu, które stopniowo przelewało się na mnie.
- A myślisz, że ja siedzę bezczynnie ?!
- Nie,nie siedzisz tylko wydajesz te ciężko zarobione pieniądze ojca tylko na siebie, nawet jedzenia do domu nie kupisz,tylko perfumy,torebki,buciki i telefoniki ! - wyliczałam, a ona się jak zwykle wtrąciła.
- Dziecko ty nic o mnie nie wiesz, za to ja o tobie dużo..
Prychnęłam i z politowaniem pokręciłam głową,czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Gówno o mnie wiesz ! Rozumiesz ? O niczym nie masz pojęcia, nawet nie wiesz jaką miałam szkołę ! Zapominałaś o moich urodzinach tyle razy z rzędu i wynagradzałaś mi to zakupami, a myślisz, że ja chcę tych drogich rzeczy ? Moja przyjaciółka miała wypadek, choruję na amnezję i nawet mnie nie pamięta ! Nawet nie wiesz, że się cięłam - jej oczy stopniowo poszerzały się - Ja nie chcę upominków ! - wrzasnęłam - Chcę matki..
Lekko uniosła wskazujący palec, by wtrącić coś do mojej wypowiedzi,ale przerwałam jej.
- Nie ty masz teraz ostatnie słowo - odrzekłam zdecydowanie i nie czekając na żadną odpowiedź z jej strony,ruszyłam na górę i zamknęłam się w pokoju.
~Perspektywa Brittany~
Po skończonym posiłku, w którego skład wchodziła jakaś kasza manna,za którą nie przepadałam pozwolono wyjść do pokoju zabaw. Dziwnie to brzmi, jakbyśmy byli małymi dziećmi.
Weszłam jako ostatnia i zobaczyłam siedzącego na krześle blondyna i jego kolegę,tego z kręconymi włosami.
Niall ledwo co zdążył wstać, a rzuciłam mu się na szyję.
- Przyszedłeś, Niall. Przyszedłeś...tak bardzo się cieszę - przytuliłam go mocno , czułam,że się uśmiecha.
- Tak, pamiętasz mnie ? - zapytał zaskoczony i usiedliśmy we trójkę przy stoliku w osobnym kącie.
- Wiesz przejrzałam album od Charlie i przypomniałam sobie,że robiłyśmy go razem wrzucając fotki swoje i swojej rodziny, i tam była moja i twoja fotografia. - wyjaśniłam spokojnie, a on aż kipiał ze szczęścia, ten drugi uśmiechnął się delikatnie.
- My się niedawno poznaliśmy więc we mnie nawet nie masz co pamiętać.
Zmarszczyłam brwi.
- Harry, prawda?
- Skąd wiesz ?
Zmrużyłam oczy.
- Po prostu wyczułam desperację.
Wzruszył ramionami.
- Seksowną desperację.
Uniosłam brwi . Odkąd próbował wmawiać mi , że jest moim chłopakiem,nie jestem do niego zbyt przyjaźnie nastawiona.
- A tak naprawdę to co was skłoniło,żeby odwiedzać psychiatryk ?
- Chciałem ci o mnie przypomnieć,żebyś wiedziała iż mówię prawdę,ale jak widzę to było niepotrzebne. - uniósł lekko kąciki ust w górę.
Złapałam go za ręcę.
- Niall, ja naprawdę muszę stąd wyjść. Nie wytrzymam dłużej,tu jest jak w piekle.- jęknęłam rozżalona, a ten cały Harry zerknął na mnie zmartwiony.
- Nie martw się, na pewno cię wyciągniemy.
Uśmiechnęłam się blado.
- Dziękuję.
~*~
Jezu... przepraszam was, za to że krótki,denny i nudny jak flaki z olejem... Kompletnie nie miałam pomysłu,męczyłam go tyle dni,tylko po to żebyście nie myśleli,że zapomniałam o tym blogu bo długo rozdziału nie dodawałam...zawiodłam się sama na sobie,przepraszam was bardzo,naprawdę :c
P.s
W zakładce " Zapytaj mnie" możecie zadawać mi pytania dotyczące rozdziałów,bohaterów itd, tylko piszcie na którego bloga bo mam dwa i czasem nie wiem o który wam może chodzić :)
P.s2
Na moim drugim blogu  http://truly-deeply-love.blogspot.com/ pojawił się najnowszy rozdział :)

sobota, 30 marca 2013

Wesołych Świąt !

Wesołych Świąt wy gołąbki moje :) Mimo,że za oknami biały śnieg wszędzie, to i tak wesoło będzie ^-^
..........@..@..@........@...@...@
........@............@....@.................@
........@.......((....@...../)/)........@
..........@.....(=':')........(':'=).........@
............@...(..(")(")..(")(")..)...@
................@.....................@
....................@.............@
............... .........@.....@
.............................@
Moc prezentów od zajączka
co koszyczek trzyma w rączkach
Wielu wrażeń, mokrej głowy
w poniedziałek dyngusowy.
Życzę jaja święconego
i wszystkiego najlepszego!

piątek, 15 marca 2013

Chapter 2 " Czar wspomnień "

Jeszcze raz PRZEPRASZAM za długość rozdziału , ale to początek i nie wiem jak się tu szczególnie rozpisywać. :)
~*~
Wiatr na Londyńskich ulicach umiał skutecznie uprzykrzyć  życie .  Z głowy nie umykał mi obraz kuzynki w tym strasznym miejscu.  Biedactwo, ona tam cierpi i jak na razie byłem wobec tego bezsilny.
- Ładna jest - Harry wypowiedział te słowa już chyba trzydziesty raz.
Każdy odetchnął.
- Tak,wiemy. Coś wspominałeś - odparł zgryźliwie Zayn.
Zerknąłem na Charlotte, która całą drogę szła w ciszy, patrzyła przed siebie i zupełnie nie zwracała uwagi na to co się dzieje. Przypominała mi mnie w tej chwili. Pewnie też myślała o Brittany.
Swoją drogą to ma bardzo ładne włosy.
- Od kiedy przyjaźnisz się z Britt ?  - Liam skierował do niej pytanie, na skutek czego odwróciła się.
- Od urodzenia. Nasze mamy nawet leżały razem na porodówce. - uśmiechnęła się blado - Rodzice zaciągnęli mnie do Arizony, bo znaleźli tam pracę i miałam tam razem z nimi  zamieszkać.
- Ale przecież jesteś tutaj - wtrącił zdezorientowany Louis wpatrując się w jej powiewające na wietrze włosy jak w obrazek. Nie dziwię mu się. Urodziwa  dziewczyna .
- No tak, bo wpadli w jakieś szaleństwo, zaczęli mnie kontrolować, więc wyprowadziłam się i przyleciałam z powrotem do Londynu. Jestem pełnoletnia. - wytłumaczyła - I jest mi głupio, że nie byłam przy niej wcześniej.
Harry poklepał ją po kościstym ramieniu.
- Nie martw się,nie jesteś niczemu winna.Sprawy same się tak potoczyły.
- Właśnie - przytaknąłem - Ale postaramy się w szóstkę z całych sił pomóc Britt.
Westchnęła ciężko.
-Miejmy nadzieję.
Zapanowała niezręczna cisza, teraz każdy na sto procent o niej myślał. Zastanowiłem się nad słowami Charlie.
Ona czuła się głupio, że nie była przy niej, tym samym sprawiając ,że i ja się tak poczułem. Opuściłem ją na dwa lata, byłem zajęty karierą.Okropne uczucie.
- A właściwie Niall, to jak ty chcesz ją stamtąd wydostać ?- zapytał Liam,a wszyscy pozostali wbili we mnie spojrzenia.
Podrapałem się po karku, bo nie wiedziałem sam, jaką tak naprawdę mam strategię.
- Jestem jeszcze w procesie twórczego myślenia.
Roześmiali się.
-Proszę, nie myślmy na  razie  o psychiatrykach, okej ? - zabrał głos Zayn , po raz drugi przez całą drogę - Mamy masę spraw na głowie, a Paul na dodatek stara się nam wciskać w każdy wolny termin jakieś wywiady.
- Jakbyście już ich mało mieli - prychnęła blondynka,poprawiając kołnierzyk poprzecieranej dżinsowej kurtki.
- Jesteś fanką, mm ? - pokiwał brwiami Louis , a ona lekko się speszyła.
- Wcale nie jestem założycielką waszego funclubu - uśmiechnęła się promiennie.
Rozmawialiśmy długą drogę i atmosfera bardziej się rozluźniła, a Charlie okazała się naprawdę fantastyczną dziewczyną.
~Perspektywa Charlotte~

Yo, my best friend, best friend til the very end
Cause best friends, best friends don’t have to pretend
You need a hand, and i’m right there right beside you
You in the dark, i’ll be the bright light to guide you
‘Member the times, times, times sneaking of the house
All of the times, times, times that you had the doubts
And don’t forget all the trouble we got into
We got something you can’t undo, do

Laughing so damn hard
Crashed your dad’s new car
All the scars we share
I Promise, I swear

Wherever you go, just always remember
That you got a home for now and forever
And if you get low, just call me whenever
This is my oath to you
Wherever you go, just always remember
You never alone, we're birds of a feather
And we’ll never change, no matter the weather
This is my oath to you

Nuciłam tą piosenkę chyba po raz tysięczny dwunasty. Utkwiła mi w pamięci niczym ta durna melodyjka z automatu do gier. Tekst przypominał mi stare czasy , które ja i Brittany spędzałyśmy razem. Całymi dniami nocowanki, plotki, słuchanie muzyki, tańce, śpiewy, rozbijanie samochodów.. ale to przez przypadek. Ona zrobiła dla mnie tyle dobrego, a teraz nawet mnie nie pamięta. Jej rodzice byli wspaniałymi ludźmi i naprawdę szkoda mi siebie, że nie było mnie przy niej podczas gdy tak cierpiała. Przeklęta Arizona. Przekroczyłam próg mieszkania, zdjęłam kurtkę oraz buty i udałam się na schody Zatrzymał mnie dziadek, który oderwał wzrok od gazety. Przeprowadził się do nas, bo miał problemy zdrowotne, a w mieszkaniu był sam, więc najwidoczniej uznał że lepiej będzie, gdy zaopiekuje się nim jego córka Ashley,zwana też moją mamą. Odłożył swoje ekscytujące polityczne ploteczki na potem i podszedł do mnie z uśmiechem na lekko pomarszczonej twarzy. Pogłaskał mnie po głowie, zawsze tak robił.
- Gdzie się podziewałaś, wnusiu ?
Odwzajemniłam uśmiech.
- Odwiedziłam przyjaciółkę.
Wymuszałam ten uśmiech, no bo kto byłby szczęśliwy wiedząc o tym, że najlepsza przyjaciółka od dzieciństwa o nim zapomniała.
Staruszek ruszył z powrotem na swój fotel, a ja pobiegłam do pokoju na górę. Usiadłam na łóżku i podwinęłam rękaw bluzki. Mój nadgarstek oraz miejsce pod łokciem zajmowały dwie duże blizny, które zawsze starałam się skutecznie chować pod jakimkolwiek  długim rękawem. Nikt się nie zorientował. Jedynie Britt wiedziała, że się tnę. A może raczej cięłam ? Pomogła mi z tego wyjść. Patrzenie na te "ozdoby" było zbędne i bolesne, a one same w sobie budziły mój wstręt.Każda większa od drugiej, o innej symbolice i powiązane z innymi okresami czasów , gdy zostały wykonane. Pierwsza, zarazem najmniejsza była moim pierwszym spotkaniem z żyletką. Miałam wtedy dość zakazów i rozkazów i jest to tak jakby symbol najczystszego buntu. Moje czyste błękitne tęczówki powędrowały centymetr lub dwa dalej, napotykając bliznę średniej wielkości. Po zerwaniu z chłopakiem, trzecia już większa z nudów, najzwyczajniejszego w świecie uzależnienia od ostrego przedmiotu. Lubiłam patrzeć na krew, nie bałam się horrorów, ale  nikt nie wiedział, że w duchu nadal jestem niepoprawną romantyczką i wciąż czekam na księcia ujeżdżającego białego rumaka. Mój entuzjazm ostudzała Brittany,mówiąc, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, że nie ma nigdzie takiego księcia. Po śmierci jej rodziców nawet nie wyobrażała sobie ponownego uczucia miłości, nie pamięta zapewne jak wspaniały jest smak dwóch zetkniętych w pocałunku ust, nikogo już nie kocha miłością tak czystą, odkąd przeżyła życiową tragedię. Usłyszałam jak ktoś szybko wchodzi na górę, a za ścianą w pokoju obok rozległ się odgłos rzucanej na łóżko torby. Zerknęłam na naścienny zegar,który wskazywał godzinę 22.14 . Chwilę później usłyszałam ciszę, którą raz co raz przerywało ciche wzdychanie.
Obciągnęłam rękawy brązowej bluzki i ruszyłam do pokoju rodziców. To co zobaczyłam mną wstrząsnęło. Matka obściskiwała się z jakimś obcym mężczyzną.  Nie wiedziała mnie,  bo w mig opuściłam pokój i zeszłam na dół.Dziadek nie widział , że mama kogoś przyprowadziła bo sam zasnął na bujanym fotelu,przykryty sosnowym kocykiem , z gazetą w rękach i okularach na nosie.
Zabrałam gazetę, by było mu wygodniej i robiłam herbatę owocową, by usiąść i spokojnie zastanowić się nad mamą i ile ta zdrada może trwać.
~Perspektywa Brittany~
Ciężko po latach kogoś rozpoznać.Co prawda jestem pewna, że gdzieś mogłam dostrzec zarysy sylwetek tych sześciu osób,które odwiedziły mnie dzisiaj.  Mój kuzyn, przyjaciółka i ten debil, który nazwał się moim chłopakiem. Nie mam całkowitej amnezji, tylko luki w pamięci.  Chociaż właściwie nie był brzydki, nikt z nich nie był brzydki. Przeciwnie. Wszyscy byli zadbani, fajny styl, bystre oczy oraz miłe uśmiechy.  A ta blondynka .. Charlie ... także nie opierałam się wrażeniu że ją znam. Nie wróci po mnie już nikt. Siedzę w psychiatryku długo, ale już jest ze mną  w porządku. Nie majaczę, nie zachowuję się jak wariatka , ale wstrząsnęło mną to, że straciłam rodziców, jeden po drugim. Nie miałam nikogo z kim mogłabym zamieszkać, zostałam sama w Londynie. Do Nialla nie miałam odwagi się udać, miałam swoją dumę i nie chciałam nikomu się narzucać.  Z rozmyśleń przerwała mnie nagła ciemność, otaczająca wszystko wokół mnie. Zgasili światła, tu każdy ma określoną godzinę do spania. Położyłam się na łóżku przykrywając zimną kołdrą i moje brązowe oczy powędrowały na album leżący na szafce obok. Charlie prosiła bym go przejrzała,rzeczywiście może sobie coś przypomnę. Długą ręką chwyciłam album i chowając się z nim pod kołdrę , zaczęłam oświetlać zawarte na nim zdjęcia latarką. Na pierwszym znajdowało się zdjęcie, moje, Charlie i naszych rodziców na rodzinnym grillu . Do oczy napłynęły mi łzy, widząc ponownie znajome twarzy ludzi, którzy byli mi tak bliscy.  Następna fotografia pokazywała mnie i Charlotte przy samochodzie z jakimś przystojniakiem. Na siłę wpatrywałam się w ilustrację, starając się przywrócić pamięć.
~*~
- No mówię ci  zrób tak jak w "Call me maybe" - poradziła po raz kolejny blondynka wskazując na chłopaka , który na słońcu mył swój samochód. Brązowa, niesforna grzywka i włosy , błyszczące oczy i rumiane policzki na bladej cerze. Biała bokserka na ramiączka i czarne rurki plus czapka typu 'krasnal'.
Niezwykle ładny chłopak. Wzdychałam do niego od tygodni.
- Nie, nie mam zamiaru robić z siebie idiotki prężąc się na masce samochodu - roześmiałam się,a ona pokiwała przecząco głową.
- Nie na masce, gdzieś indziej.
Spoliczkowałam ją wzrokiem i ponownie zerknęłam na nastolatka, który polewał szlauchem pistacjowy samochhód.
Odwrócił się do mnie w tym samym czasie, jakby wyczuł,że się na niego patrzę i uśmiechnął się słodko. Zwróciłam się do Charls i chwyciłam od niej gąbkę.
- Pomóż mi myć to auto - rzuciłam zdecydowanie,  a ona wyszczerzyła się i podstawiła mi wiadro napełnione pianą.
~*~
Uśmiechnęłam się, bo coś jednak z siebie wydusiłam. Nagle  jakby znikąd zawiesiłam wzrok na ochroniarzu przy moich kratach . Pośpiesznie odłożyłam niebieską rzecz i przekręciłam się na bok, zapadając w sen.

niedziela, 10 marca 2013

Chapter 1 " Luki w pamięci"

Bardzo przepraszam za długość 1 rozdziału, to tak na wstępie i chciałabym podziękować za takie miłe komentarze zawarte pod prologiem<3
 ~*~

~Perspektywa Nialla ~
To niewiarygodne. Nadal nie mogę się oswoić z tym,co dzieje się teraz wokół  mnie. Zacząłem solo od X-Factora.  Potem kiedy straciłem nadzieję, wezwano mnie przed jurorów. Mnie i czterech pozostałych młodych chłopaków, z którymi nie miałem szczególnego kontaktu. Połączono nas w grupę i trafiliśmy pod opiekę Simona Cowella. One Direction.Tak właśnie się nazywamy. Było skromnie, na luzie i bez zbędnych nadziei na to, że nasze życie może  się zmienić. Zajęliśmy 3 miejsce , a jesteśmy sławniejsi od zwycięzcy...jak już wspomniałem - niewiarygodne. Tłumy fanek na całym świecie,dwie płyty, super kontrakty i występy na prestiżowych imprezach.
Panie i panowie : One Direction!

Liam James Payne,Zayn Javaad Malik, Louis William Tomlinson , Harry Edward Styles oraz ja , ten najniższego wzrostu ~ Niall James Horan. Jedyny w zespole Irlandczyk.
Włożyłem do uszu czarne małe słuchawki, nastroiłem gitarę i spoglądałem nerwowo na zadowolonych chłopców. Oni przywykli i nie stresowali się przed występem. Sądzę, że dużo wydoroślałem przez te dwa lata.
Spojrzeliśmy jeszcze raz z chłopakami na scenę i uśmiechnęliśmy się słysząc odgłosy pisków i krzyków naszych fanek. Jak zawsze martwiłem się by nie sfałszować, by dobrze zagrać.
Nasze stopy powędrowały na ogromną scenę,nad którą znajdował się napis z logo zespołu i miliony reflektorów.Moje serce zabiło mocniej i z zapartym tchem obserwowałem te wszystkie dziewczyny.
Liam zabrał głos, na oficjalne otwarcie koncertu, a potem przekazał mi mikrofon. Upewniając się, czy na pewno jest włączony przystawiłem do niego wargi.
- Wow... nadal nie wierzę w to, że tyle was tu jest. Chciałbym razem z chłopakami zadedykować wam jedną z naszych i moich osobiście ulubionych piosenek. Zaczynamy.
Josh zaczął walić w bębny,chłopcy zbliżyli się do mikrofonów i rozbrzmiewały dźwięki gitary.
Harry:
Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lying on the beach as the sun blew out,
Playing this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down

Louis:
I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea,
The words you whispered I will always believe

Niall:
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

Liam:
Yeah, we were together summer ‘09,
Wanna roll back like pressing rewind,
You were mine and we never said goodbye

Louis:
I used to think that I was better alone
(Harry: better alone)
Why did I ever wanna let you go?
(Liam: let you go),
Under the moonlight as we stared at the sea
(Harry: stared at the sea),
The words you whispered I will always believe

Niall:
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah
I want you to
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

Wokół po skończonej piosence rozległy się gromkie brawa i już przestałem się denerwować. Było jak zwykle. Reflektory o lekko złocistym odcieniu  oświetlały całą ponurą salę.  Transparenty z napisem " We love 1D" oraz brytyjskie flagi. Wykonaliśmy jeszcze parę piosenek, by móc zejść ze sceny i udać się na szybki odpoczynek do domu.
~*~
- Jak zwykle było genialnie - rzucił zadowolony Harry przekraczając próg garderoby.
Liam parsknął śmiechem.
- Miej ty człowieku trochę skromności. - pouczył go zdejmując przy okazji koszulę w kratę i rzucając ją na pierwsze lepsze krzesło.
- Ależ ja jestem skromny - naburmuszył się zielonooki i również tak jak wszyscy zaczął zdejmować elementy garderoby przebierając się w wygodniejsze ciuchy.
Mi został do znalezienia tylko ulubiony sweter i byłem gotowy by wyruszyć z powrotem do domu.  Harry rozczesywał włosy, Louis pocierał palcami o zęby , Liam szukał jakichś dresów , Zayn bez przyczyny wgapiał się w lustro, majstrując z różnymi wyrazami twarzy.  Było nieprzyjemnie cicho, bo każdy w tym momencie skupiał się tylko na sobie.
- Odwiedzicie ze mną moją kuzynkę ? - odezwałem się , a kumple skierowali na mnie wszystkie spojrzenia.
- Czy to laska ? - zapytał Harry, ruszając w zawadiacki sposób brwiami.
Nie pamiętałem jej. Wiem,że jest i że dzieje się z nią ostatnio coś niedobrego i że znajduje się w klinice psychiatrycznej. Ostatni raz z nią rozmawiałem z jakieś 2 lata temu, ona namówiła mnie na wzięcie udziału w X-factor. Nigdy nie zachowywała się jak wariatka , ale po zostaniu sierotą zdaję sobie sprawę, że musiała doznać szoku.
- Nie wiem , nie patrzę w jakiś szczególny sposób na swoją rodzinę, Hazz.  - syknąłem mając dość zachowania przyjaciela, który zarywał do dziewczyn ile wlezie.
- Nie denerwuj się tak.
- Ja się nie denerwuję - sięgnąłem po komórkę - Jestem opanowany.
- A gdzie ta kuzynka mieszka ? - zapytał za to Zayn odrywając z zaciekawieniem oczy od błyszczącego lustra.
Podrapałem się z tyłu głowy i zastanawiałem się jak wyjaśnić im to, że bliska mi osoba mieszka w psychiatryku.
- W .. dużym domu - rzuciłem na szybko.
- O, to musi być bogata. - główkował się Louis.
- Mhm..i ma tam naprawdę porządny monitoring - dodałem.
Liam przyuważył mój lekko poddenerwowany wyraz twarzy.
- Coś czuję, że ona w takim pięknym domku nie mieszka, w takim razie gdzie, Niall ? - podniósł brew.
Odetchnąłem głęboko.
- No dobrze... teraz obecnie zamieszkuje psychiatryk.
Ich źrenice poszerzyły się  i nie wiedzieli przez chwilę co mają powiedzieć.
- Nie dość, że może być brzydka to psychiczna ? - mamrotał zdezorientowany Styles.
- Nie masz prawa się tak wyrażać o mojej rodzinie !
Louis przytaknął.
- Właśnie Harry, nie musisz być niemiły kiedy ktoś może mieć jakiś problem.
 - Ja tylko mówię.
Zmarszczyłem brwi.
- To jak , pojedziemy do domu, zjemy coś i odwiedzimy ją ?
- Czemu nie, może być zabawnie..
Zmroziłem Liama wzrokiem, on za to uniósł ręce w geście obronnym.
- To nie miało tak zabrzmieć.
~*~
~Perspektywa Brittany ~

Zimno mi. Trzęsie. Znowu słabnę. Mam dosyć.  Dzisiaj rano podano mi tą jedną szklaneczkę wody, na którą czekałam całą noc i wczorajsze popołudnie.  Dlaczego tu jest tak żywo, pełno ludzi, wrzasków , a ja nadal czuję się martwa ?  No bo wszystko się zgadza. Mam potargane włosy , moje ciało jest zmrożone, blada jak u trupa cera, nieobecny wyraz oczu i biała szeroka sukienka. Jeżeli tak to w ogóle można nazwać. Wyblakła, niewyróżniająca się, zamknięta w sobie, siedząca cicho. Jakby mnie tu wcale nie było. Nawet woda była lodowata. Personel tutaj nie starał się nawet nikomu pomóc, ignorował pacjentów wołających o pomoc, właściwie nie wiem po co się tu zatrudniali. Żeby być, nic nie robić i po prostu zbierać kasę ? Jedynym plusem było to, że każdy w swojej ciasnej przestrzeni miał swoje malutkie radio , dzięki któremu można było słuchać muzyki. W tym momencie leciała piosenka Little Mix- Madhouse . Cóż za zbieg okoliczności. Poczułam się jak żywo wyjęta z tej melodii , wtem przeniosłam swój wzrok na pewną blondynkę i pielęgniarkę, które stały przed moją 'celą' tak to nazywałam.
- Wchodzisz tam na własną odpowiedzialność. - ostrzegła kobieta, a dziewczyna na oko w moim wieku przytaknęła.
- Chcę wejść - powiedziała pewnie i już za chwilę stała przede mną w jednym pomieszczeniu.
Od niechcenia zerknęłam na blondynę , która przykucnęła obok mnie.
- Britt, jak się czujesz ? Wybacz, że cię nie odwiedzałam, ale byłam w Arizonie. - głaskała mnie po rękach.
Nie poznawałam jej. Jedyne co wiem to to, że po wypadku samochodowym miałam nieraz luki w pamięci.
- Brittany - powtórzyła, a jej niebieskie oczy zaczęły powoli zachodzić łzami - Nie poznajesz mnie ? Jestem twoją najlepszą przyjaciółką.
Nadal pustka. Gapiłam się na nią bez żadnych emocji.
- To ja, Charlie.Przypomnij sobie - ścisnęła mocno moje dłonie.
Pokręciłam przecząco głową.
- Przykro mi. - szepnęłam - Ale naprawdę nie pamiętam kim ty jesteś.
Drzwi otworzyły się po raz kolejny i tym razem moje oczy napotkały pięciu przystojnych chłopaków. Charlotte także obróciła się i na jej policzki wstąpił rumieniec. Pierwszy, blondyn wyglądał na zdezorientowanego faktem,  że są tu dwie osoby, gdy on spodziewał się prawdopodobnie jednej. Pozostali patrzyli na mnie, raz na Charlie z uśmiechem na ustach.
- Obie laski, ale która to twoja kuzynka ? -zabrał głos szatyn z grzyweczką.
Blondynek wskazał na mnie, siedzącą na łóżku. Podeszli do mnie bliżej, a Charlotte stanęła dalej, podpierając plecami o ścianę .
Jak zwykle kucnęli obok mnie.
- Cześć, Brittany.. -wyjąkał zmieszany chłopak ze spodniami z obniżonym krokiem  - Pamiętasz mnie, nie widzieliśmy się dwa lata, ale jestem twoim kuzynem. Niall Horan. - mówił, gdy ja patrząc na niego starałam się coś na siłę sobie przypomnieć.
- Niall ? - powtórzyłam zapisując w pamięci jego imię. Przytaknął, a w błękitnych tęczówkach chłopaka zobaczyłam iskierkę nadziei. - Przykro mi...ja naprawdę nie pamiętam - odrzekłam skruszona.
Chłopak o brązowych kręconych włosach i szmaragdowych oczach chwycił mnie za dłonie i spojrzał w oczy.
- Mnie też nie pamiętasz? Jestem Harry, twój chłopak.
Zmarszczyłam brwi.
- No więc HARRY, może i nie pamiętam, ale nie jestem idiotką - rzuciłam, a on się roześmiał.
- Bystra i ostra.
Niall wywrócił oczami .
- Nie zarywaj do niej - wskazał palcami na kolejno ustawionych trzech chłopaków-To  jest Liam, Zayn i Louis.
Pomachałam im nieśmiało.
- Cześć.
Oni jeszcze zaczęli rozmawiać z Charlotte,  a ja poczułam się dziwnie.  Dzisiaj znowu dostałam tabletki, ba, chyba z jakiś kilogram !
~Perspektywa Nialla ~

W tym miejscu nie zgadzało mi się nic. Nic a nic. Tu było inaczej niż w innych zakładach psychiatrycznych. Z tą dziewczyną też miałem pewne przypuszczenia. Nie zachowuje się jak wariatka, widać że jest chętna do rozmowy, jedyne co jej dolega to amnezja. Odbiegłem trochę od rozmów z chłopakami i najlepszą przyjaciółką Brittany, zerknąłem na samotną dziewczynę kurczowo trzymającą się za brzuch. Cera nabawiała się coraz bardziej bladego i sinego odcienia, ręce zaczęły się trząść a w brązowych oczach malował się strach, rozdrażnienie, rozpacz i szok. Oddychała nierówno. Zareagowałem i natychmiast znalazłem się przy dziewiętnastolatce , która wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować.
- Ej,ej. -  głaskałem ją po ramieniu - Dobrze się czujesz? Co ci jest?
- Nie wiem - wyszeptała - Kim ty do cholery jesteś, gdzie ja jestem, co tu się dzieje ?! - zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu i złapała się za głowę - Ciasno tu, nie wytrzymam, te ściany się kurczą, zabiję się tu, w środku .
Traciła kontrolę. Nie byłaby taka, gdyby nie podawali jej tyle leków na różne schorzenia. Zobaczyłem pielęgniarki i ochroniarzy przy wejściu.
- Ej, jej trzeba pomóc ! - krzyknąłem, a wtedy chłopcy, Charlie i pielęgniarka z dwoma osiłkami obrócili się do mnie. - Ona zaraz zwymiotuje.
- Tak, tak dziecko. Jestem profesjonalistką, nie wierzę w takie bajeczki - prychnęła kobieta i odeszła mamrocząc coś o mnie pod nosem.
Zayn podbiegł do mnie.
- Britt, wytrzymasz troszeczkę ? - zapytał , a ona mizernie pokiwała głową, gdy malusieńkie kropelki potu zaczęły spływać gorączkowo po jej czole.
- Ciasno tutaj - powtarzała się i złapała za kolana, kurcząc się sama. Nerwowo kołysała się w przód i w tył - Wyjdźcie stąd, nic tu po was.
Blondynka ,która wcześniej podpierała się o ścianę również podeszła do przyjaciółki.
- Nie ma mowy..
- Wyjdźcie, błagam was !  - podniosła ton głosu , który nabrał niebezpiecznie groźnego zabarwienia.
Ochroniarze słysząc jej krzyki, nagle zareagowali. Wtedy kiedy ich nie potrzeba, to reagują. Stanęli wyczekująco aż ja, chłopcy i blondi wyjdziemy zostawiając brunetkę samą.
-  Wyciągniemy cię stąd - obiecałem zanim wyszedłem.
- Tak,przysięgamy. - dodał Zayn i wyszliśmy.
W środku została Charlie, która wyjęła z torebki błękitny album ze złotymi zdobieniami.
- Przejrzyj to w wolnym czasie,może coś sobie przypomnisz - cmoknęła ją w czoło - Trzymaj się.

piątek, 8 marca 2013

Prolog.

Okna zabite deskami , jedno łóżko dość kiepskiej jakości, z białą poduszką i kołdrą. Obskurne szare ściany, drzwi można zobaczyć jedynie przez kraty. Brązowe oko dziewczyny po raz kolejny obserwowało panującą w swoim otoczeniu scenę, która znajdowała się przed kratami. Znajdowała się tam ta pielęgniarka. Ta sama w białym stroju roboczym, z włosami związanymi w staranny, dokładny kok, z którego nie wypadał ani jeden czarny jak smoła kosmyk idealnie przyciętych włosów. Obok niej , koleżanka z sąsiedniego pokoju dziewczyny. Kłóciły się o coś. Zaniepokoiło to pielęgniarkę i przeraziła się zachowania młodszej " wariatki ", na skutek czego u boku białej kobiety zjawili się ochroniarze , podając jej strzykawki wypełnione jakimś świństwem.  Momentalnie szybkim ruchem ręki sięgnęła przedmiotem do ramienia rudej dziewczyny i wstrzyknęła jej jakieś leki, dlatego teraz stała się potulna jak baranek.
Faceci w białych frakach zaciągnęli ją z powrotem do celi, mylnie nazywanej pokojem.
Po raz kolejny dziewczyna poczuła zimno białych kafelek podłogi na swoich bladych małych stopach. Wstała ze skrzypiącego łóżka i skierowała się do krat. Umieściła ręce na dwóch z nich , a jej twarz była jak zwykle sina, blada i bez zupełnej chęci do życia.
- Podejdzie tu ktoś w końcu ? - odrzekła spokojnym, osłabionym głosem. Nie miała siły go podnosić, po śniadaniu była faszerowana różnymi lekami i godzinę temu to samo. Działały na nią jak trucizna. Z każdą strzykawką lub tabletką czuła się coraz słabiej. Nie chcieli mieć kłopotów z młodymi psychicznymi ludźmi, więc ułatwiali sobie życie chociażby dając im środki usypiające.
Pielęgniarka podeszła do niej, zachowując bezpieczną odległość.
- Czegoś potrzebujesz ?
Przetarła dłonią czoło i ponownie bardzo blisko zbliżyła swoją twarz do krat.
- Moje..usta..są suche. - wyszeptała - Proszę, dajcie mi pić.
Kobieta pokręciła przecząco głową.
- Znasz zasadę, Brittany. - rzuciła ze stoickim spokojem - Jedna szklanka wody na dzień. I była rano.
- Ale ja naprawdę nie wytrzymam, proszę.
Uśmiechnęła się chytrze i odeszła od celi kompletnie ignorując słowa brunetki.
Zrezygnowana ledwo na własnych nogach zdołała pójść do łóżka. Zimne te kafelki.
Drżącymi nogami w końcu dotarła do miejsca spoczynku i położyła się na białej, oziębłej pościeli.
Tu wszystko było takie. Pełno wrzasków, zimne i pozbawione współczucia. Ona z czasem przyzwyczajała się i zaczęła taka być. Chłodna jak pomieszczenie, oziębła jak pościel na której przyszło jej spać, pozbawiona współczucia jak personel psychiatryka, w którym teraz była.
Wtuliła twarz do poduszki, skuliła się i przekręciła na drugi bok. Słabo jej. Jej powieki niczym automatyczne zasłony opuszczały się w dół. W końcu je zamknęła. Zlapała ręką za róg poduszki i mocno ją ścisnęła, zostając  w takiej pozycji.
"Ja marzę tylko o tym, żeby stąd uciec."
~*~
No i dziewczyny, mamy prolog <3 Nie wiem czy podoba wam się perspektywa psychiatryka, ale strasznie mnie na to naszło.  Komentujcie to dowiem się czy jest sens, to pisać ;*

 Czytasz = Komentujesz ;*